19 cze 2009

Frodo wraca do domu

Chociaż bardzo lubię ekranizację "Władcy pierścieni" i cenię to, czego dokonał w niej Peter Jackson, to jednak filmowi daleko jeszcze do książkowego pierwowzoru. Nie przeszkadza mi, że film pomija pewne wątki i postacie, a innym sporo dodaje. Nie ma o co kruszyć kopii. Jest jednak jeden wyjątek, gdzie zmiany idą zdecydowanie wbrew wymowie książki: powrót do domu. W filmie - powrót do Shire, które pamięta się z pierwszych kadrów filmu. W książce - zatknięcie z nieprzyjemnie zaskakującą rzeczywistością: kraina hobbitów jest spustoszona, dyktatorsko rządzi w niej pewien niesympatyczny krewny Froda i Bilba, który działa z inspiracji złego czarodzieja Sarumana.

Frodo i jego towarzysze odkrywają, że zło, które - wydawałoby się raz na zawsze - pokonali w czeluściach Góry Przeznaczenia, tak naprawdę weszło po cichu do ich własnej małej ojczyzny. Bez walki, bez bitewnych zmagań - podstępem, tchórzostwem i koniunkturalizmem, łapczywością na władzę jednych, bezwolnością drugich. Zniewolenie weszło małymi krokami - po powrocie do domu na Froda nie czeka świętowanie... Nowe trudy i zmartwienia. Nowy "wódz" Shire tyranizuje wszystkich i dopiero powrót przyjaciół przywróci porządek w krainie hobbitów. Drużyna - tak wypróbowana - musiała sobie z tym poradzić.

Brak komentarzy: