23 kwi 2009

Pomysł na siebie

Idealiści - gatunek wymierający. Ostatnie sztuki sprowadzane są brutalnie na ziemię z bujania na obłokach. Życie na każdym roku pokazuje, jak dalekie jest od ideału. Nawet jeśli idealista stara się mocno stać na ziemi, a swój idealizm traktuje nie jak marzycielstwo lecz jak trwanie przy wartościach, to postępowanie nie-idealistów, z którymi się spotyka, potrafi zwalić z nóg. Dosłownie. Cynicy - realiści po gorzkich doświadczeniach, którzy już nie mają żadnych złudzeń co do tego, że rozgrywanie własnych interesów jest ważniejsze niż prawda, uczciwość, honor, przyzwoitość. Nie da się spojrzeć na siebie i na świat obiektywnie - wszyscy obarczeni jesteśmy subiektywizmem własnych doświadczeń, wychowania, charakteru itd. Nie ma jednego, gotowego wzoru - jak żyć?

Lista możliwych postaw mogłaby być dłuższa, ale jedno jest pewne: jeśli człowiek nie ma pomysłu na siebie - to staje się oportunistą bez własnych cech, kameleonem wtapiającym się w otoczenie. Może się łudzi, że jeśli nie podejmuje wyborów, to zachowuje neutralność. Brak wyboru jest wyborem. Brak kręgosłupa nie utrzyma nikogo w pionie. Brak refleksji i namysłu jest bezmyślnością. Brak odwagi jest tchórzostwem. Brak prawdy jest kłamstwem. Niech każdy sam wybierze swój pomysł na życie.

21 kwi 2009

Zaufanie

Cenna, krucha i przez wielu niedoceniana i lekceważona rzecz - zaufanie. Wyniki badań socjologicznych pokazują, że jako społeczeństwo jesteśmy raczej nieufni wobec siebie, natomiast obserwacja rzeczywistości pokazuje, że zdobywanie czy niezawodzenie czyjegoś zaufania nie jest szczególnie cenioną wartością.

Tak się zindywidualizowało życie: umiesz liczyć, licz na siebie. Nie trzeba się starać o głębokie relacje, bo życie pokazuje, że wystarczająco trwałe są doraźne sojusze, opierające się na niematerialnych i materialnych transakcjach. Po co się przyjaźnić, gdy wystarczą odpowiednio dobre znajomości? Trudno znaleźć miejsce na empatię w wymianie zdań: - Jak leci? - OK. Albo: - Jak zwykle. Czy głębokie zaufanie jest komuś jeszcze w ogóle potrzebne, poza relacją z najbliższymi: żoną, mężem, rodzicem, dzieckiem?

Nieważne, czy ktoś inny docenia zaufanie. Ważne, czy samemu jest się godnym zaufania. Czasem trzeba sporo wysiłku, by nie zawieść zaufania: poświęcić swój odpoczynek i sen, by dotrzymać zobowiązania, zrezygnować z własnego zysku, gdy wystarczyłaby tylko szczypta cwaniactwa,
ugryźć się w język, gdy chciałoby się podzielić nowinami... Trzeba wysiłku, ale zdobycie cennego skarbu - przyjaźni, zaufania wartościowych ludzi - jest tego warte.

J
esteśmy ludźmi, doba ma 24 godziny, mamy swoje ograniczenia, nie wszystko zależy od nas, wszyscy popełniamy błędy... Piękne jest to, że są sytuacje, kiedy - paradoksalnie - zdaje się, że przyjaciel zawodzi, ale nie zawodzi zaufania! Bo nie chciał zawieść, bo zrobił, co mógł, bo autentycznie żałuje, że nie udało się stanąć na wysokości zadania... Z takim podejściem przyjaciele nigdy nie zawiodą swojego zaufania.

20 kwi 2009

Postawa wyprostowana

Postawa wyprostowana bywa bardzo kontrowersyjna - zwłaszcza w otoczeniu, które pokornie schyla głowy, gdzie wszyscy za wszelką cenę chcą się dostosować i wtopić w tłum. Można schylać głowę przed modą, przed oficjalnymi opiniami, opinią publiczną, opiniami znajomych itd. Nijakość i zdolność adaptacji do każdych warunków i do każdych idei jest w sumie bardzo pożyteczną cechą, czyż nie dość jest na to przykładów z życia?

Wyprostowany od razu rzuca się w oczy. Przeważnie wydaje się od razu trochę inny niż jest naprawdę - choć w rzeczywistości
nie jest wyższy od tych schylonych. Ani nie ma wyższego ilorazu inteligencji od tych, którzy powtarzają utarte formułki i zadekretowane osądy, ani nie jest odważniejszy... Od razu jednak zwraca na siebie uwagę na zasadzie kontrastu do tych wszystkich oportunistów wokół. Stoi więc sobie taki jeden wyprostowany i może nawet chciałby zejść z tego celownika zdumionych a nawet zgorszonych spojrzeń - bo postawa wyprostowana wcale nie musi oznaczać egocentryzmu... Ale jakiż tu wybór: lepiej z tłumem niż z rozumem?

12 kwi 2009

Zmartwychwstanie

"Bo nie jest światło, by pod korcem stało,
Ani sól ziemi do przypraw kuchennych,
Bo piękno na to jest, by zachwycało
Do pracy - praca, by się zmartwychwstało".
(Cyprian Kamil Norwid)

Choć poeta co innego miał na myśli, ale wielość możliwych własnych interpretacji i refleksji to też siła sztuki, która porusza - a więc...
Kiedyś zmartwychwstaniemy. Tymczasem zadaniem tu jest zmartwychwstawanie każdego dnia (z własnej niemocy i grzechu), pójście za Chrystusem i świadczenie o Bogu swoim życiem - każdego dnia. Choć często składamy sobie życzenia szczęścia tutaj na ziemi, choć zachwycamy się jakimś doczesnym pięknem lub wzruszamy dobrem, które nas spotyka, to jednak pozostawanie w zachwyconym błogostanie nie jest celem samym w sobie. Nawet zakony kontemplacyjne, gdzie całe życie spędzane jest na trwaniu przez Panem, działają na rzecz ludzi i świata swoją nieustanną modlitwą. Cóż dopiero człowiek żyjący w świecie... Niech piękno, dobro, prawda, wiara, nadzieja i miłość pobudzają tutaj do działania... by się z Chrystusem zmartwychwstało.

10 kwi 2009

Rozwaga

Rozwaga zaletą? Tak, ale... Czymże jest rozwaga? Czy ostrożnością w podejmowaniu decyzji i działaniu? Rozważaniem różnych możliwości, aby roztropnie wybrać najlepszą drogę do celu, który mamy osiągnąć? Samego namysłu nie sposób potępiać, ale jednak często zdarza się, że to właśnie rozwaga czyni nas tchórzami!

Po chłodnej kalkulacji korzyści i strat wynik brzmi: lepiej się nie wychylać! Jak się nie opłaca, to lepiej nie... Jak zbyt ryzykowne, to nie... Jak można się liczyć z trudnościami i przykrymi konsekwencjami, to też może nie... Jeśli trudne, to lepiej zostać przy prostszym wariancie... Zawężone, materialne podejście czyni z rozwagi jej własną karykaturę, bo przecież nikt rozwadze nie narzuca jedynego pytania: czy to się opłaca? Trzeba też zapytać: Czy warto...? Okaże się wtedy, że czasem warto: stracić materialnie, ryzykować wiele (a choćby i przegrać!), zmierzać do celu mimo trudności.
Potrzebna jest mądra rozwaga.

9 kwi 2009

Droższe od pieniędzy

Słowo, dane komuś słowo jest droższe od pieniędzy - znane powiedzenie, ale zawsze warte przypominania w czasach, gdy dewaluują się tradycyjne wartości. Dotrzymanie słowa bywa bardzo trudne. Czasem się na tym pozornie traci: bo skoro się do czegoś zobowiązało, to np. trzeba dotrzymać terminu, bo skoro się obiecało, to trzeba zobowiązanie wypełnić - nawet jak się okazuje, że to nie takie proste, jak się na początku wydawało.

Kiedyś bulwersowało mnie zetknięcie z sytuacjami, kiedy ktoś lekko rzucał słowa na wiatr, nie wypełniał zobowiązań, pokrętnie się tłumacząc, albo nie tłumacząc wcale. Zastanawiało mnie, jak mało szacunku ma taki ktoś wobec samego siebie - nie ceniąc sobie własnego słowa! Wydawałoby się, że ten, kto zamiast honorowo dotrzymać zobowiązań poprzestaje na wyłganiu się błahymi usprawiedliwieniami, powinien się przynajmniej przez chwilę zawstydzić. Tak to nie działa: "usprawiedliwiacze" mają zwykle wysokie mniemanie o sobie i bardzo dobre samopoczucie. Ale też wartość ich słów jest żadna.

Dziś już się nie oburzam: świat jest naprawdę dziwny, a życie jest zbyt krótkie, by za bardzo koncentrować się akurat na tych ludziach, których słowa nie mają żadnej wartości. Są przecież inni ludzie, których słowa są droższe od pieniędzy - nawet wtedy, a może zwłaszcza wtedy, gdy okazuje się, że nie są idealni. Jeśli nie wypełnią jakichś zobowiązań, to dlatego, że naprawdę mają ważne powody. Jeśli osobiście w czymś zawiodą - przecież to ludzkie! - to potrafią się zdobyć na szczere, autentyczne słowo "przepraszam", a jeśli coś nie wyjdzie, starają się naprawić albo wyciągnąć wnioski na przyszłość. Są tacy ludzie... Kluczem jest ich wewnętrzne nastawienie, charakter, honorowość. Niedoskonali - a jednak można na nich polegać i można zaufać. Takim - tak!

4 kwi 2009

O błędach

Ten nie popełnia błędów, kto nic nie robi - popularne usprawiedliwienie, dobre wytłumaczenie. Przecież to takie ludzkie: nie jesteśmy doskonali, więc zawsze może nam się powinąć noga, zawsze może się przydarzyć podjęcie złej decyzji, zła ocena sytuacji itp. itd. Zgadza się? No, nie! Nie do końca... Ten, kto nic nie robi, popełnia błąd!

Błąd bierności, błąd zaniedbania i zaniechania działania tam, gdzie człowiek mógłby zrobić coś dobrego... Nie ma co narzekać na panoszące się zło i wszechobecną miernotę. Każdy może uczynić coś dobrego i twórczego, na miarę swoich możliwości... Czasem wystarczy pierwszy krok, by zacząć przekraczać swoje możliwości i w efekcie zrobić o wiele więcej. Niezbadane są pokłady możliwości drzemiących w człowieku. Nie ma co narzekać na miernotę, trzeba podwyższać standardy. Koniecznie trzeba podnosić poprzeczkę - na początek sobie!

3 kwi 2009

Śmierć społecznika

Wbrew tytułowi - społecznicy jeszcze nie umarli... kiedy my żyjemy ;-) Dzieje się natomiast coś niedobrego w społeczeństwie. Coraz mniej jest osób, które są skłonne bezinteresownie działać na rzecz dobra wspólnego lub innych ludzi. Lepiej pilnować własnych spraw, lepiej się zająć własną pracą - nawet dla rodziny też jakby niej czasu... Tacy wszyscy zabiegani wokół codzienności, że im życie przecieka przez palce, więc gdzież jest jeszcze miejsce na działania społeczne? Frajer, kto poświęca czas bezinteresownie, albo jakiś podejrzany, co to chce zbić jakiś kapitał na swoim społecznikowaniu - uważają niektórzy.

Jakie to dziwne, że ci niektórzy nie potrafią zrozumieć tak prostych spraw: Wolni ludzie w wolnym kraju mają wolność wyboru: mogą zamykać się we własnych czterech ścianach... albo otworzyć się na innych ludzi. Mogą być bierni... albo aktywni. Mogą wierzyć w sens bezinteresowności... albo przeliczać wszystko na pieniądze lub inne korzyści. No tak... Ci niektórzy, który nie są w stanie zrobić nic dla innych - nawet nie wiedzą, co tracą!